A gdyby się znudziło ...
A gdyby się znudziły coroczne obchody pamięci placówki zrzutowej „Wilga” na szczawskich Polankach odbywane zwykle w ostatnią niedzielę grudnia ?
Ich widowiskowym akcentem jest pokaz - „rekonstrukcja” (strasznie tego słowa nie lubię) – akcji przejęcia alianckiego zrzutu zaopatrzenia dla ugrupowań I Pułku Strzelców Podhalańskich AK, którego komenda zresztą kwaterowała w jednym z osiedli Polanek. Od ładnych paru lat w rocznicową imprezę włączają się samoloty sportowe z Łososiny Dolnej, których kilka pojawia się nad tym rejonem Gorców. Oczywiście, owe awionetki w niczym nie przypominają transportowych Liberatorów czy Halifaxów, które w ostatnich dniach 1944 r kilkanaście razy pojawiały się nad Szczawą ; w ostatnim dniu misji – w nocy 28/29 grudnia było ich aż 8. Plus dwa niemieckie samoloty, które jednak alianckich maszyn nie zaatakowały .
Tak więc owe łososińskie Jaki, Tulaki czy Zliny przylatują właściwie po to, by coś powarczało od strony nieba.
No a gdyby się to wszystko w końcu opatrzyło, proponuję w realiach pokazu ożywienie i utożsamienie .
Zrzutów na spadochronach dokonywano nocą. Żadnych GPS- ów czy innych radionamiarów nie było, lot z Włoch do Polski nad zaciemnioną wojennie Europą był nawigacyjnym wyzwaniem, dlatego wybierano noce księżycowe, a najważniejszą nie do zgaszenia latarnią kierunkową były Tatry. Trafienie do punktu wg mapy ułatwiał śnieg, jeśli był.
Więc ja sobie myślę tak – wśród łososińskich lotniskowców znajdzie się jeden czy drugi desperat, który zimową nocą trafi nad Polanki ( widok na lekko spreparowanym zdjęciu Krzysztofa załączam) a tam, no właśnie … Epidemia się skończy lub nie Bóg wie kiedy, a na pewno dopiero wtedy, jak jeden taki zarządzi. I kto wie czy jeszcze nawet godziny policyjnej nie będzie. By uczcić patriotycznie Polanki, trzeba się będzie na nie w konspiracji sposobem przemieścić. A tam ? Chwila osobliwa- rozpalone w określony układ ogniska, wszyscy w maskach – nie odróżnisz, kto gra, a kto kibic. I oczekiwany warkot od nieba, żadnych światełek pozycyjnych, tylko czasem porozumiewawcze mrugnięcia reflektora.
A z imprez towarzyszących - gdzieś w dolinach zmotoryzowane odwody antycovidowe, no nie w setkach liczone, to nie strajk kobiet, ale jednak w wyższym stopniu zdeterminowania, bo przecież owi partyzanci przebieranci jedynie w jakąś niby broń wyposażeni, ale kto wie, kto wie … ?
Jedno się wie na pewno – że z owych spadochronowych przesyłek wiele nie zostało odnalezionych ani przez AK, ani przez Niemców czy Sowietów. I co ? I nic.
Niemniej zdarzyć się może, że ową nocą z Polanek trzeba się szybko w las oddalić i zmylić pogonie. Adrenalina.
I tak półżartem o hazardach miłych sercu każdego Polaka.
A o gorczańskich Polankach na stoku Kiczory Kamienickiej, Kiczorze i Kamienicy więcej na zdjęciach.
I tak przyszło na koniec tych netowych ramotek – że akurat o Polankach ? Tak wyszło.
Zb. Sułkowski