Jeszcze nie otrząsnęliśmy się z szoku po Jego śmierci. Tymczasem naszym obowiązkiem jest utrwalenie na miarę naszych sił i środków pamięci o Ryszardzie, pilocie doskonałym, Prezesie SLE odpowiedzialnym, a przede wszystkim człowieku dobrym. Dla każdego, z kim się zetknął.
Z małym opóźnieniem publikujemy fotoreportaż Krzysztofa Bartoszewskiego z udziału SLE w festynie lotniczym Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Pogoda była, samolotów sporo, m.in. Taylorcraft Auster autentyczny Jacka Mainki; uwagę Krzysztofa zwrócił także polski Short SC-7 3M „Skyvan” - taka pakamera o układzie konstrukcyjnym podobnym do naszego „Skytrucka”.
Urządzone na terenie okupowanej Polski zrzutowiska przyjmujące zaopatrzenie i cichociemnych skoczków z samolotów alianckich miały nadane „ptasie” pseudonimy operacyjne. Stąd nazwy „Wilga” ( na gorczańskich Polankach nad Szczawą ) i „Sójka” (w rejonie Mogielicy w Słopnicach ) dla placówek zrzutowych I Pułku Strzelców Podhalańskich AK. Nota bene, były to jedyne zrzutowiska w polskich górach.
Towarzyszą często pokazom lotniczym , Małopolskiemu Piknikowi Lotniczemu zawsze – „grupy rekonstrukcyjne” wydarzeń historycznych, najczęściej epizodów militarnych z lat II wojny światowej. Na dorocznej imprezie krakowskiej wyróżnia się - przede wszystkim liczbą pojazdów wojskowych – Grupa Rekonstrukcyjna LZS Bielsko-Biała. Prezentuje operacje sił US Army, szczególnie Airborne, najefektowniejsza z ich inscenizacji to „Dday” 1944 organizowana od paru lat na Helu.
Tym razem pogoda nie taka, w kolorach nijaka. Jedni przylecieli, drudzy nie. Ale przyleciało więcej – i maszyn, i ludzi.
A propos ludzi - nadzwyczaj licznie, jak na nasze kieszonkowe zrzeszenie, wzięli udział w pikniku piloci SLE, a gdyby dołączyć pozostałe uczestnictwo Łososiny Dolnej, to ho, ho, ho!
Dobrze napisana książka poczytnego pisarza, esseisty, podróżnika, człowieka o renesansowo wręcz, wszechstronnych zainteresowaniach popartych rzetelną wiedzą i znajomością literatury przedmiotu, autora popularno- naukowych opracowań historycznych. Ma ich w dorobku już blisko dwadzieścia - filolog klasyczny z wykształcenia - najwięcej ze świata kultury antycznej w szerokim jednak rozumieniu. W książkach jego charakterystyczna jest dążność do prezentowania zdarzeń w kontekście uwarunkowań epoki. Wiele bowiem zagadnień z przeszłości mierzymy według współczesnych kryteriów, często nieprzystosowalnych.
Tegoroczne odbyły się 29 – 30 maja. Ekspozycja bardzo się już rozwinęła i zyskała na randze, o czym świadczy obecność na otwarciu targów vicepremiera – ministra obrony i gremium gości oficjalnych wśród których nie brakło tak starozakonnych, jak i prawosławnych. Doceniamy fakt, że organizatorzy zapraszają dla porównania z nowoczesnością również latające zabytki.
Na zakończenie pisania o naszej awanturze warszawskiej trzeba dodać, że przedsięwzięcie było operacją skomplikowaną. Należało dolecieć na lotnisko Bemowo, rozmontować samolot, przewieźć pod Politechnikę Warszawską tylko po to, by go tam na nowo złożyć. A po czterech dnia całą czynność powtórzyć w odwrotnej kolejności.
„...jadę księżycowi, aby się w końskich przeglądnął kopytach.”
- pisał J. Słowacki w „Beniowskim”, trochę kpiąc ze składni języka na północy kresów wschodnich ( sam pochodził z Krzemieńca, bardziej na południe ) trochę poetyzując na temat czasu i przestrzeni, no bo człowiek, koń i wschodzący – domyślnie w pełni – księżyc.
Copyright © by Stowarzyszenie Lotnictwa Eksperymentalnego EAA 991
Naszą stronę czytano 920401 razy